Magdalena Biejat, kandydatka Lewicy na prezydenta RP, szuka poparcia wśród mieszkańców Podkarpacia. Mówi im o inwestowaniu w przemysł zbrojeniowy, walce z bankami i deweloperami, zakończeniu płaszczenia się przed administracją Donalda Trumpa…
Magdalena Biejat, wicemarszałek Senatu, w poniedziałek (10 marca) rozpoczęła dwudniową wizytę na Podkarpaciu. Najpierw była w Stalowej Woli, gdzie zwiedzała miejscową hutę. Biejat uważa, że państwo nie może żałować pieniędzy na wzmacnianie polskich firm z sektora zbrojeniowego.
– Dzisiaj zbyt mocno zależymy od dobrej woli i zakupów od zagranicznych koncernów. Odkupywania od nich licencji, odkupywania od nich możliwości technologii, które kosztują nas bardzo duże pieniądze i ograniczają naszą zdolność manewrową, nasze bezpieczeństwo, naszą niezależność – mówiła Biejat.
Jej zdaniem, rząd powinien kupować jak najwięcej sprzętu wojskowego od polskich firm, takich jak właśnie Huta Stalowa Wola. – Huta ma ogromny potencjał – są maszyny, są ludzie, jest technologia. To, czego potrzebujemy, to mądre inwestycje państwa, żeby produkcja rosła, a miejsca pracy były stabilne.
Biejat zarzucała politykom PiS, że za ich rządów kupowano sprzęt za granicą, zamiast wspierać polskich inżynierów i polskie fabryki. – Efekt? Uzależnienie od zagranicznych koncernów. Musimy to zmienić! – podkreślała w Stalowej Woli.
Wybrać Polskę otwartą
Późnym popołudniem Magdalena Biejat przyjechała do Rzeszowa. Z mieszkańcami spotkała się w siedzibie podkarpackiej Lewicy przy ul. Ks. Jałowego. Biejat apelowała do mieszkańców, by w tych „trudnych czasach” odważyli się pomyśleć o nadchodzących wyborach z „nadzieją”.
– Nie dając się szantażować, tylko wybrać Polskę, która idzie do przodu, wybrać Polskę otwartą – mówiła kandydatka Lewicy na prezydenta RP.
Powtórzyła to, co mówiła wcześniej w Stalowej Woli, o konieczności wspierania polskiego przemysłu zbrojeniowego, by „zachować i zwiększyć bezpieczeństwo Polski” w kontekście trwającej od ponad trzech lat wojny na Ukrainie, bezlitośnie bombardowanej przez reżim Putina.
Biejat opowiada się także za inwestowaniem w „trwałe sojusze”. W Rzeszowie mówiła o potrzebie istnienia państwa, w którym „po prostu chce się żyć”, którego „nie musimy się wstydzić”. – Nasze codzienne bezpieczeństwo staje pod znakiem zapytania – alarmowała Biejat.
Banki kręcą pętlę na szyi
Jej zdaniem, bezpieczeństwo to nie tylko ochrona polskich granic, ale również „dach na głową”. A ten dla Polaków jest coraz droższy i coraz częściej nieosiągalny. Średnio na mieszkanie w Polsce trzeba wydać ponad 400 tys. zł, zadłużyć się w banku na 30 lat i przez ten czas oddać mu 1,2 mln zł!
– Kredyty w Polsce są najdroższe w całej Europie – podkreślała Magdalena Biejat. Jej zdaniem, dziś kredyt w polskich warunkach jest wzięciem sobie „pętli na szyję, która potem nad nami wisi przez lata”. – Pętlę ukręconą przez banki – z pozwoleniem państwa – zwracała uwagę.
Zarzucała bankom, że przerzucają koszty przegranych spraw frankowych na klientów. – Banki w Polsce wiedzą, że mogą w nieskończoność pompować naszym kosztem swoje zyski. Proponuję takie państwo, które może powiedzieć: „Dość!”, która stawia temu tamę – przekonywała w Rzeszowie Biejat.
Przypomniała swoją obietnicę, że jeżeli zostanie prezydentką, to sama złoży ustawę, która nałoży górny limit zysków banków na kredytach hipotecznych. – Nie będę czekać, aż rząd przestanie się bać banków i deweloperów – podkreślała kandydatka Lewicy.
– Banki mają prawo zarabiać, tak jak każda inna firma w Polsce czy w Europie, ale nie kosztem życia i bezpieczeństwa naszych obywateli. Nie kosztem naszego dostępu do podstawowego prawa, jakim jest dach nad głową – mówiła Magdalena Biejat.
Zachować ostatnią koszulę

Podkreślała, że państwo musi wspierać samorządy, zachęcać je i dawać im pieniądze na budowę mieszkań na wynajem, z których „nikt was nie wyrzuci, które będą dobrej jakości, w których bezpieczną przyszłość znajdą rodziny z dziećmi, samotni młodzi mężczyźni, starsze osoby, samotne mamy”.
– Albo na przykład dwójka młodych ludzi z psem. Czasem, jak się ma zwierzę, to trudno wynająć coś na prywatnym rynku – mówiła Biejat, zwolenniczka mieszkań na „dobrych osiedlach, na których nie będzie się wciskać bloków okno w okno”, przy których będzie miejsce na zieleń i dla usług publicznych.
– Wiem, że to dzisiaj brzmi, jak domy ze szkła. Ale ja te osiedla widziałam. Nie w Wiedniu, nie w Berlinie, tylko w Dąbrowie Górniczej, we Włocławku, gdzie rządzą samorządowcy Lewicy, którzy takie osiedla już budują – zaznaczała Magdalena Biejat.
Ale zanim takie mieszkania powstaną, jak mówiła Biejat, to czas „uporządkować” rynek kredytowy. – Będę zawsze walczyć o to, żeby wreszcie zrobić z nim porządek – gwarantowała. – Dość kłaniania się bankom, deweloperom! Dość godzenia się na zdzieranie z nas ostatniej koszuli! – dodawała.
– Nie będę się bała lobbystów. Nie będę się bała banków – zapewniała Magdalena Biejat. – Wasze bezpieczeństwo jest dla mnie sprawą najważniejszą i kluczową – przekonywała mieszkańców Rzeszowa.
Wolna amerykanka
Z tematu mieszkań, Biejat przeszła na ochronę zdrowia, w którą – jak sama przyznała – przestaliśmy już wierzyć, bo ciągle do niej dopłacamy, a efekty, jakie są, każdy widzi. Żeby pójść do specjalisty, szukamy go w prywatnych przychodniach, bo wizyty „na NFZ” możemy nie dożyć.
– Ludzie są wkurzeni – nie dziwi się Biejat, ale twierdzi, że ochrony zdrowia nie wyleczy pozostawienie jej bez wsparcia państwa i zdanie się na prywaciarzy, jak postulują to niektórzy kandydaci w wyścigu o fotel prezydencki, np. Sławomir Mentzen z Konfederacji.
– Jak oddamy [ochronę zdrowia – przyp. red.] wolnemu rynkowi, to będzie wolna amerykanka – dosłownie. Ostatnio internet zalały filmiki młodych kobiet, które musiały rodzić w Ameryce. Za porody płaciły po kilkaset tysięcy dolarów. Takiego świata chcemy? – pytała retorycznie Biejat.
– Chcę świata, w którym każdy, kto idzie do lekarza, po prostu ma szansę na dobrą opiekę, dotarcie do specjalisty, kiedy tego potrzebuje – kontynuowała temat ochrony zdrowia Magdalena Biejat.
Niech korporacje się dokładają
Uważa, tak czy siak, że z opłacania składki zdrowotnej należy zrezygnować, a koszty w całości przerzucić na barki państwa, tak jest choćby w Hiszpanii, Danii, czy we Francji. Biejat postuluje, by do polskiej ochrony zdrowia wreszcie zaczęły się dorzucać także „wielkie firmy”.
– Dzisiaj korporacje mają się w Polsce, jak pączek w maśle. Unikają płacenia podatku, łamią prawa pracownicze. Korporacje, jak Kaufland, Biedronka, Leroy Merlin, czy też firmy cyfrowe, powinny wreszcie zacząć dokładać się do naszego systemu usług publicznych – uważa Magdalena Biejat.
– Oni wypracowują tutaj zysk. Skąd się on bierze? Z pracy pracowników. Z korzystania z waszych danych, z naszej infrastruktury. Powinni część tego zysku nam oddać za to, że wypracowują go siłą naszych rąk i naszej pracy – stwierdziła Biejat. – To bardzo proste i sprawiedliwe – dodawała.
Za Sikorskim, a nie Muskiem

Biejat mówiła, że państwo należy tak zaprojektować, „żeby ono miało sens”, żeby „zadbało o każdego z was”, a Polska potrzebuje polityków, którzy „nie boją się mówić prawdę” i potrafią się dogadać ze swoimi przeciwnikami politycznymi. – Ja jestem w stanie – zapewniała.
– Niekoniecznie zawsze jest mnie po drodze z premierem Tuskiem czy z ministrem Sikorskim. Ale dzisiaj stanęłam po stronie ministra Sikorskiego – Magdalena Biejat nawiązywała do „twitterowej awantury” o Starlinki pomiędzy szefem polskiej dyplomacji a Elonem Muskiem, właścicielem X (dawnego Twittera).
– Z Sikorskim, jeszcze zanim on był ministrem, a ja senatorką, nie szczędziliśmy sobie przykrych słów. Ale w takich sytuacjach, kiedy nagle jakiś miliarder zza oceanu wyzywa naszego ministra, trzeba wiedzieć po której stronie stanąć. Ja stoję po stronie ministra Sikorskiego. On ma rację – mówiła Biejat.
Jej zdaniem, prawicowi politycy, którzy „rzucili się płaszczyć przed Donaldem Trumpem i jego kolegami” oraz przeprosinami Muska za Polskę, powinni się tego „wstydzić” i wycofać z życia publicznego. – Czasem trzeba umieć wyjść z naszego bagienka – stwierdziła Magdalena Biejat.
Nie da się zakrzyczeć
Zapewniała, że w swojej działalności nadal będzie wspierać kobiety, osoby niepełnosprawne, w kryzysie bezdomności, prawa pracownicze, młodych ludzi i seniorów. – Żeby każda osoba w Polsce czuła się, jak u siebie. Żeby czuła, że państwo polskie może być o czymś więcej niż o ciągłych sporach polityków.
Biejat w trwającej kampanii prezydenckiej widzi „ciągły szantaż”. – Znowu w tych wyborach trzeba zagłosować na mniejsze zło – uważa. – W poprzednich tyle obietnic padło, tyle nie spełniono. W tych wyborach znowu trzeba zagłosować na tych samych ludzi, którzy tych obietnic nie spełniają.
Kandydatka Lewicy zapewniała, że nie da się „zakrzyczeć” i „postawić w kącie”. Jej zdaniem, w kampanii musimy rozmawiać zarówno o bezpieczeństwie granic i sojuszach międzynarodowych, jak również o sprawach kobiet, mieszkań, sprawach pracowniczych…
– Silne państwo i odpowiedzialni politycy potrafią robić jedno i drugie – podkreślała Magdalena Biejat. – Potrafią zawalczyć o nasze bezpieczeństwo na arenie międzynarodowej i popracować nad tym, żeby Polska po prostu działała dobrze. Bo bezpieczeństwo Polski musi być po coś – dodawała.
Nie tylko chodzi o fotel
Biejat nie deprymują kiepskie sondaże prezydenckie – w najnowszym dla „Super Expressu” ma 3-procentowe poparcie, jest za Trzaskowskim, Nawrockim, Mentzenem i Hołownią. – Jeszcze są dwa miesiące ciężkiej pracy – mówi.
Biejat uważa, że zbliżające się wybory nie tylko są o tym, kto ostatecznie zasiądzie w Pałacu Prezydenckim, ale też o tym, które postulaty w kampanii wybrzmią, które tematy będą ważne dla polityków po wyborach, które sprawy „odłożą na półkę”.
Do polityków Biejat zaapelowała: „Czas, żebyście się obudzili i zaczęli dotrzymywać obietnic”. – A ja wam jedno mogę obiecać – zawsze dotrzymuję obietnic – stwierdziła na spotkaniu w Rzeszowie, przypominając swoje hasło wyborcze: „Łączy nas więcej”.
Do Trumpa nie na kolanach
Na jedno z pytań o politykę międzynarodową, a dokładnie zmianę władzy w USA, Biejat powiedziała, że naszym najważniejszym partnerem powinna być aktualnie Unia Europejska, a ze Stanami Zjednoczonymi należy „zachować partnerstwo”.
– Ale nie możemy tego robić z kolan, bo Donald Trump udowodnił, że rozumie tylko język siły. I z takimi ludźmi należy rozmawiać z pozycji siły – powiedziała Magdalena Biejat.
Kandydatka Lewicy na prezydenta RP we wtorek będzie jeszcze w Rzeszowie. Rano pojawi się na placu targowym przy ulicy Targowej, by zbierać podpisy. W południe odwiedzi Rudnik nad Sanem – tam będzie wizytować piekarnię przy ulicy Stróżańskiej.
Wybory prezydenckie odbędą się 18 maja.