36-letnia Barbara P., aspirantka Komendy Powiatowej Policji w Ropczycach, podejrzana o zabójstwo swojego męża.
Do tragedii doszło w miniony poniedziałek (12 maja) w podropczyckich Zagorzycach. – O godz. 7:05 otrzymaliśmy informacje o zgonie mężczyzny w prywatnym domu – mówi mł. asp. Agnieszka Olszowy-Szydło, rzecznik Komendy Powiatowej Policji w Ropczycach.
Na miejsce natychmiast pojechali policjanci. W łazience zastali ciało 40-letniego mężczyzny, który miał ranę kłutą w okolicach serca, najprawdopodobniej zadaną nożem.
BSW zatrzymało policjantkę
Jak wynika z dotychczasowych ustaleń śledczych, 40-letni Robert P. został ugodzony nożem przez swoją żonę – 36-letnią Barbarę P., policjantkę z Komendy Powiatowej Policji w Ropczycach.
Policjantka została zatrzymana przez Biuro Spraw Wewnętrznych w Rzeszowie (policja w policji). W środę, jak podaje TVP Rzeszów, usłyszała zarzut zabójstwa swojego męża.
Śledztwo w tej sprawie początkowo wszczęła Prokuratura Rejonowa w Ropczycach, ale jej szefowa Agnieszka Tylutka-Cioban nie może już udzielać informacji.
– Sprawę przejęła Prokuratura Okręgowa w Rzeszowie – powiedziała nam w środę.
Prokuratura potwierdza
Po południu Krzysztof Ciechanowski, rzecznik rzeszowskiej prokuratury potwierdził, że Barbarze P. przedstawiono zarzut zabójstwa męża.
– Nie przyznała się do popełnienia zarzucanego czynu i złożyła wyjaśnienia, odpowiadając jedynie na pytania obrońcy – przekazał Ciechanowski.
Dodał, że na potrzeby śledztwa zabezpieczono m.in. nagrania monitoringu, zapis rozmowy z numerem alarmowym 112. Ciechanowski potwierdził, że Robert P., mąż policjantki, został ugodzony ostrym narzędziem w okolice klatki piersiowej.
– Zadana rana kłuta w okolicy przysercowej doprowadziła do śmierci pokrzywdzonego – poinformował Krzysztof Ciechanowski.
Sama zadzwoniła na policję
Barbara P. w policji pracuje od 14 lat, w ropczyckiej komendzie była zatrudniona w zespole dochodzeniowo śledczym wydziału kryminalnego.
– W domu policjantki nigdy nie podejmowaliśmy wcześniej interwencji o charakterze rodzinnym. Rodzina nie miała założonej „Niebieskiej Karty” – twierdzi rzecznik Olszowy-Szydło.
– Została wdrożona procedura zwolnienia policjantki ze służby – dodaje.
Jak ustaliła TVP Rzeszów, Barbara P. w chwili zatrzymania miała ponad 1,5 prom. alkoholu w organizmie. Sama zadzwoniła na policję, informując ją, że jej mąż nie żyje. Prokuratura nie ujawnia, co poprzedziło dramat.
Sołtys: normalna rodzina
„Super Express” podał, że dzień przed tragedią w domu P. świętowano komunię 10-letniego syna. Małżeństwo miało jeszcze 8-letnią córkę. Sąsiedzi, których cytuje tabloid, twierdzą, że w rodzinie P. alkohol lał się strumieniami.
– To takie gadanie. Skoro źle się niby działo, to dlaczego nie reagowali? – pyta Józef Kujda, sołtys Zagorzyc Górnych. – To była normalna, niczym nie wyróżniająca się rodzina. Wybudowali się tutaj ponad 5 lat. Żadnych niepokojących sygnałów nie miałem – mówi Kujda.
– Gdybym wiedział, że w rodzinie źle się dzieje, od razu powiadomiłbym pomoc społeczną. Rodzinę widywałem na spacerach z psem, on pracował w budowlance. Tym, co się wydarzyło, jesteśmy wstrząśnięci – nie ukrywa sołtys Zagórzyc Górnych.
Barbarze P. grozi kara dożywotniego więzienia. Prokuratura złożyła wniosek do sądu o aresztowanie policjantki na trzy miesiące.